Przypomina mi się opowieść Zaprzyjaźnionego Dziadka.
To było w latach 60 XX wieku. Znajomy Dziadka, nazwijmy go Adam, zachorował na Ptasia Sepsę (tak to wtedy nazwano) i obleciał wszystkie medyczne sławy i nic. W końcu Adam dostał adres jakiegoś zielarza - na końcu Polski. Pojechałem tam z nim wspomina Dziadek. Domek na skraju puszczy. Zielarz miły prosty człowiek. Adam pokazał objawy, wyjął paczkę analiz na którą Zielarz nawet nie spojrzał. Zielarz wziął papierową torbę, wszedł do stodoły i idąc między skrzynkami z ziołami brał z niektórych garść suszu i wrzucał do torby, którą w końcu dał Adamowi.
- Dobrze wymieszć. Parzyć. Łyżkę na szklankę wody. 3 razy dziennie.
- Ile płacę? - Zapytał Adam.
- Nic.
- Co to?
- Lekarstwo. Za tydzień będzie zdrowy.
- Ale co to za mieszanka?
- Nie wiem...
- Jak to nie wiem? Przecież sam wybierałeś.
- Jak tak idę między ziołami to wiem które dla kogo dobre. Które nie.
Adam popatrzył ze zgrozą na niezbyt czyste ręce zielarza, na "porzadek" i "czystość" w stodole i zlekka zdruzgotany podziękował.

Trzy dni zastanawiał się, ale - raz kozie śmierć - pomyślał.
Zaparzył i wypił bez przekonania.  
Dzień. Drugi. Trzeci.
Czwartego dnia wysypka wyraźnie zmniejszyła się.
Po kilku dniach nie było śladu.

Mając duszę społecznika próbował zainteresować światłych i czystych profesorów.
Chciał sfinansować wyjazd i rozkręcić badania.
No i ...
Ano nic. Mądrzy i Wielcy nie byli zainteresowani.

Minęły lata i mam nadzieję, że teraz jest szansa na znalezienie wielu, wielu ludzi dla których dążenie do połączenia metod Medycyny Akademickiej i Medycyny Naturalnej nie będzie mrzonką czy przestępstwem, tylko naturalną drogą rozwoju powszechnej troski o Zdrowie Polaków.

Czego i Wam i sobie z całego serca Życzę.



 




Holistic Polska